
Na naszym portalu jest nas czworo
— każdy z nas reprezentuje inne podejście do odkrywania i opisywania rzeczywistości, która wyrosła z tysiącletniej historii Wrocławia. Dziś przyszła kolej, bym przedstawił się ja — Kiciek.
Mam 61 lat i jestem wrocławskim taryfiarzem. Zwiedzanie miasta i odkrywanie jego tajemnic to moja pasja — a może nawet obsesja. W mojej biografii znajduje się też ciekawy epizod z końca lat 80., kiedy pracowałem dla Niemca urodzonego jeszcze w Breslau, który jako młodzieniec został przesiedlony w okolice Brunszwiku.
Zanim usiadłem do napisania tego tekstu, długo się zastanawiałem, czy ma to w ogóle sens. Dziś przeżywamy renesans portali poświęconych historii miasta — istnieją już dwie ogromne bazy fotograficzne, stworzone przez pasjonatów. Pomyślałem, że może nie ma sensu zaśmiecać internetu kolejnymi „wypocinami”, więc na początku odpuściłem. Ale po rozmowie z innymi członkami tego portalu uznałem, że może warto podzielić się moim nieco niestandardowym spojrzeniem na zwiedzanie. Może kogoś to zainspiruje.
Wierzę, że brak pasji
czyni życie uboższym i sprawia, że stajemy się obojętni wobec świata. Pasja to i cierpienie, i ten błysk w oku, który mówi: „ciągle mi mało”. Moja praca sprawiła, że Wrocław mam wdrukowany w podświadomość. Jeżdżąc miesięcznie 5000 kilometrów po tym mieście, mam wszystko „na żywo”. Widzę, jak powstają nowe budynki, parki, ulice. Zwiedzam miasto za pieniądze moich klientów. Czasem słyszę, jak ktoś mówi: „oj, nie byłem tu od lat”. A ja tylko się uśmiecham — bo są miejsca, takie jak Dworzec Główny czy lotnisko, gdzie bywam kilka razy dziennie.
To czasem prowadzi do zabawnych sytuacji. Kilka miesięcy temu jadę na lotnisko i widzę na plakacie znajomego — śpiewa w znanym klubie. Pytam go potem: „widziałeś swoją twarz na bilbordzie?” Był zaskoczony — plakat wisiał tam już od dawna.
Nie potrzeba wiele, by zacząć poznawać miasto. Wystarczy, że wracając z pracy, wyznaczycie sobie mały cel, wysiądziecie wcześniej i coś obejrzycie. Innym razem wystarczy zmienić trasę do domu — i nagle odkrywacie zupełnie inne miasto. Nieważne, czy się tu urodziliście, czy przyjechaliście na studia pięć lat temu.
Zwiedzania
nie trzeba odkładać na specjalne okazje. Dla mnie to codzienna rutyna. Miasto jest jak układanka — gdy zaczniecie je poznawać i czytać o jego historii, puzzle zaczną do siebie pasować. Pomniki, kościoły, gmachy, mosty — wszystko zaczyna tworzyć barwną opowieść o tych, którzy byli tu przed nami, i o tym, co po nich zostało.
To nie jest pasja na tydzień ani nawet na rok. To coś, co zostaje z wami do końca życia. Będziecie czytać, oglądać, chodzić z przewodnikami na wycieczki — i sami zachęcać rodzinę oraz znajomych do wspólnych wędrówek.
Odpalamy
rakietę i opiszę wam swoje ostatnie zwiedzania. Szukajcie coś dla siebie.

Tutaj mamy detal biblijny czyli Ewka proponuje Adamowi jabłko, ale Adam zna te historię i nie dał się wkręcić.
Detal powyższy pochodzi z tego kościoła przy ulicy Kruczej. Jak podejdziecie blisko do potrójnego okna (triforium) to ładnie to widać. Kościół jest stylizowany na styl romański. Strzałka pokazuje umiejscowienie detalu.


Pod placem Jana Pawła 2 jest dziwna wnęka. Kiedyś służyła jako otwarta budka telefoniczna.

Nad Odrą w rejonie nowych mostów po stronie ulicy Międzyrzeckiej jest pole do gry w disc golfa. Jak na grę z nazwą golf w tytule pole jest wielkie. Tutaj jego schemat.

Aby nie było nieporozumień to w tej grze używa się po prostu dysków frisbee. Powyżej łapacz takich dysków. Łańcuchy osłabiają energię lotu, po czym dysk spada do koszyka.
Poniżej z Wikipedii obrazek z dyskiem, abyśmy mówili i myśleli o tym samym przedmiocie.


U góry mamy znane epitafium z kościoła św. Elżbiety (zwanego też Garnizonowym) przy Rynku . Strasznie mnie denerwuje jak na takiej płaskorzeźbie jest dużo postaci i nie wiadomo kto to. Opisałem je sobie i za każdą następną wizytą tutaj mogę szybko wyciągnąć ściągę z telefonu. Ile razy trzeba odwiedzić ten kościół, aby go zrozumieć? Odpowiedź brzmi: wiele. Odwiedzajcie takie miejsca dopóki je oswoicie. Potem może nastąpić faza kontestacji i koneserstwa. No i zanim kościół dostał obecne wezwanie miał za patrona św. Wawrzyńca. Daty pod epitafium mówią nam, że ma ponad 500 lat.

Bastion Hioba około Galerii Dominikańskiej przechodzi remoncik i słusznie.

Ciekawostką jest to, że został odkryty podczas budowy pierwszego hotelu Panorama około roku 1970. Z tego powodu trzeba było przesunąć w projekcie umiejscowienie hotelu o parę ładnych metrów.

To nie są tanie rzeczy powiedział by Ferdek Kiepski o tej jagodziance. Kosztuje ona 19,5 zeta i jest warta swojej ceny. Nadzienie to bita śmietana i jagody.

W topografii miasta są miejsca, bez znajomości których może czekać was przykra niespodzianka. Na focie toaleta miejska przy Muzeum Architektury. Niestety raz zdarzyło mi się nie móc z niej skorzystać, bo trzech gości postanowiło zaoszczędzić na hotelu i spali wewnątrz obiektu.

Kapliczka wrośnięta w drzewo w Parku Słowackiego.

Tak to wygląda z daleka.

Giełda staroci na rogu Wita Stwosza i Łaciarskiej. Od razu przyszły mi do głowy zaginione lwy z Pałacu Sybilli w Szczodrem. Co zobaczycie poniżej na focie z polska.org.


Powyżej dawna kaplica/kostnica szpitala na Praczach Odrzańskich. Po prawej groźne ostrzeżenie. To był szpital gruźliczy.


Tablica na budynku przy ulicy Szewskiej. Tutaj znaczenie tego słowa ma inny wydźwięk.

Jedna z zasad randomowego zwiedzania mówi: Otwarte to właź, druga okazja może się nie powtórzyć. Tak udało mi się zaliczyć wewnętrzne podwórko budynku ZUSu przy Pretficza. Po lewej mamy fontannę, niestety opatuloną pokrowcem.

Solidna i zapewne ciężka maszyna wyprodukowana w Breslau. Stoi w kompleksie hal byłego Pafawagu.

Patron tej ulicy nie ma ostatnio dobrej prasy więc nie będziemy się nad nim znęcać. Ciekawe jest wygięcie rynny zapewne tak ukształtowane w celu wyhamowania spadającej wody.
I to tyle na początek.
Mam tych zdjęć tysiące i przy kolejnych okazjach podzielę się z wami. Pamiętajcie odwiedzajcie znane już wam zakątki. Za każdym następnym razem oczy otworzą się wam szerzej. Do zobaczenie się z państwem w taksówce. Zawsze opowiadam ciekawe historie nawet na krótkich trasach. Pozdrawiam Kiciek, Pasjonat Wrocławia I Dolnego Śląska. Oglądajcie wpisy innych pasjonatów lub idźcie z nim na wycieczkę.